Eksperci alarmują, że już niedługo nie kupimy polskich truskawek, malin czy agrestu. Faktycznie już teraz robiąc zakupy w dużym supermarkecie zauważamy, że coraz więcej warzyw i owoców pochodzi z zagranicy. Co gorsze markety próbują nasz oszukiwać umieszczając kłamliwe etykiety, wedle, których ziemniaki czy pomidory są polskie. Na szczęście w ostatnim czasie podwyższone zostały kary za ten proceder. Nie mniej jednak mamy taką sytuację, że taniej jest ściągnąć z bardzo daleka niektóre owoce zamiast wziąć te krajowe. Tak przykładowo na początku czerwca było z truskawkami z Chin, były one tańsze niż krajowe na giełdach.
Polacy na szczęście nie są naiwni i większości przypadków potrafią odróżnić smaczniejsze i zdrowsze polskie warzywa i owoce. Chińskie truskawki są ładniejsze z wyglądu, ale w ogóle nie mają smaku. Podobnie jest z chińskim czosnkiem, jest większy, ale prawie bez aromatu. Zasmucające jest jednak to, że próbuje się u nas sprzedawać truskawki, ziemniaki czy pomidory a więc produkty, które od lat mamy na miejscu. Produkty, które szybko się psują zawsze będą zdrowsze, jeśli będą lokalne. Logiczne jest, że żeby przetransportować owoce czy warzywa z innego kontynentu trzeba zaopatrzyć je w sporą dawkę chemii.
Kupowanie krajowych produktów jest korzystne dla nas wszystkich. Gdy kupujemy coś, co jest wytworzone u nas, dajemy pracę tysiącom Polaków, którzy pracują na przykład w zakładzie przetwórstwa owocowego. Właściciel takiego zakładu płaci do budżetu ogromne podatki: od nieruchomości, dochodowy, VAT. Poza tym polski właściciel swoje zyski wyda w kraju dając pracę kolejnym osobom. Gdy idziemy na zakupy np. do niemieckiego Lidla, gdzie większość produktów jest z Niemiec nie pomagamy naszej gospodarce. Niemiecki właściciel tej ogromnej sieci swoje zyski wyda poza Polską.